Ponieważ żółto-fioletowe, z ciepłymi refleksami irysy malowało mi sie już właściwie bardzo dobrze, przyszedł czas na odważniejsze, mocne kolory.
Zdecydowałam się namalować irysy „Summer Magic”, które od dawna bardzo mi się podobały. Dla kontrastu dobrałam ciemnozielone tło, a kwiaty mają kolory ognia, są jednak stonowane. Zresztą korona kwiatu jest pomarańczowa, co jest dobrym dopełnieniem dla zielonego. Użyłam zieleni chromowej, żółcieni kadmowych i czerwieni lakowej z odrobiną cynobru; do palety dodając ugry i błękit pruski. Tło rozjaśniłam kładąc dynamiczne cętki żółcieni neapolitańskich wymieszanych z żółcią chromową , w ciemniejszych partiach wplatając ugry, a nawet błękit pruski i ultramarynę. Kwiaty wyszły dynamicznie, a tło jest naprawdę intrygujące. Może jedynie łodygi irysów są nieco za grube, ale to już tylko techniczny szczegół.
Te same trysy namalowałam póżniej w innej wersji – tym razem na jasnym, lekko tylko cieniowanym tle. Zaczęłam od jasnych kolorów mieszając żółcienie neapolitańskie z bielą; na tym malowałam irysy.
Dla korony znów użyłam żółci kadmowych, mieszając je z czerwienią lakową i ugrami. Dolne płatki malowałam czerwienia lakową, cieniując ultramaryną i cynobrem. Gdy farby były świeże, wydawały się być w porządku, jednak szybko ściemniały, co nie bardzo mogłam zrozumieć. Teraz wiem, że ultramaryna była po prostu za ciemna, a ugry równiez przyciemniały inne kolory.
Ale namalowane zieleniami chromowymi łodygi i liście, przełamane kolorami ziemii w partii tła i poprzeciagane na mokro dały naprawdę piękny efekt.
Następne irysy namalowałam już na płótnie, ale to było dużo później i jest to temat na zupełnie inną historię 😉