Od dzieciństwa uwielbialam nie tylko kwiaty, ale wszystkie stare chaty, kapliczki i skanseny Niezmiernie fascynowały mnie te relikty przeszlosciniektore wciąż jeszcze zywe za sprawa modlacych sie ludzi w przypadku kapliczek, czasem pieknie przystrojonych kiwatami i wstążkami; natomiast w przypadku chat za sprawa tzw, dni np Opola, gdy stare chaty pw starych chatach znow rozbrzmiewal muzyka i luszkie kroki, piece wypiemlyny mielilay nmake, wa piece znowu wypiekaly chleb.
Ale wracaja do tematu: w czasie malowania wspomnianych chatek szpachelka napotykalam jnieoczekiwane trudności; no bo jak namalować słome na dachu? Tak, by wszystko nie zzlewalo sie w zółta masę, a jednak by było widac, ze to własnie sloma? i to ulozona w określony sposob? Albo by bylo widac, ze biale sciany sa jednak z desek, a nie z nieokreslonej bialej masy/ jak to wycieniować i oddzielic?
wydawało mi sie tez, ze umiem malowac drzewaale chyba nie koniecznie szpachelka.. Jak wycieniować poszczegółne partei konretnego drzewa, by nie lewały sie ze sobą? No a wiekszeg lasku?
pierwsze klopoty tego typu mialam przy malowaniu kwitnacego wiosennego sadu. Chmura kwiatków zlewala sie ze soba i iylo mi cięzko rozgraniczyc pocszczegolne drzewa. a jeszcze trzeba bylo jakos zaznaczyc, ze niektore sa nieco dalej. I nie wszystkie jednakowo oswietlone zajęlo mi to ogromną ilosc czasu
Nieco łatwiej poszlo z ulami, bo staly oddzielnie no i malowalam częściowo tylko szapchelka, a czesciowo pedzlem, wiec niby bylolatwiejech ale efekt był bardzo fajny, tyle, z eomoglo to trwać nieco krocej..
Madrzejsza o te doswiadczenia zabrałam sie za c domek mojej babci, który d lat chacialam namalować. tyle, ze kwitnące kwiaty jabłoni dalo sie namalowac w sposob, w jai chcialam je widziec, tylko i wuyłacznie szpachelką I wyszlo to tak, jak myslala, za to bardzo ciężko szla mi sama chatka raz,ze oryginał na zdjeciu był balo-czarny, a dwa,ze mialam poważne problemy z dachem. Sloma za nic nie chciała wyjść.