Po pierwszych trudnych początkach z malowaniem róż za pomocą szpachelki, co wydawało mi sie dosyć proste, ale wcale nie było – zresztą opisałam to we wcześniejszych wpisach:
Po tym z większą śmiałością zabrałam się za interesujący mnie od samego początku temat różanych bukietów.
Nie zamierzałam i teraz też nie zamierzam rezygnować z malowania róż pędzlem, bo dostarcza to naprawdę mnóstwa satysfakcji, ale malowanie skomplikowanego w gruncie rzeczy obrazu za każdym razem jest wyzwaniem. Bo trzeba nie tylko zróżnicować cały bukiet, by z masy jednogatunkowych i w gruncie rzeczy dość podobnych kwiatów wyłonił sie zgrabny kształt bukietu właśnie, a nie jakiejś rozmytej masy.. Trzeba jeszcze pomyśleć o wazonie, tle, i wreszcie padającym na to wszystko świetle. I to najlepiej od razu, a nie w trakcie pracy ale do tych wniosków doszłam popełniając kolejne błędy Bo nic nie uczy lepiej.
Z radością zabrałam sie za pierwszy bukiet. Były to czerwone róże w szklanym płaskim wazonie. Oczywiście na bardzo jasnym, prawie białym tle, bo tak wtedy malowałam, no i chciałam uzyskać efekt jasnego, pełnego światła obrazu.
Z trudem różnicowałam jakoś róże, usiłując zmieścić to wszystko na prostokątnym podobraziu. Jakimś cudem mi się to udało, mimo ze oryginalny bukiet był raczej kopulasto – okrągły. Najciężej cieniowało mi się tło i dokładałam starań, by wazon jednak nie unosił się w powietrzu. Mimo użycia samych jasnych kolor jakimś cudem mi to wyszło.
Następny obraz malowałam już w kwadratowym formacie i bardziej beżowożółtawym kolorycie tła, co nie tylko bardzo polubiłam, ale i mocno się sprawdzało.
Tym razem namalowałam drobne, miniaturowe róże kwitnące akurat w ogrodzie. Temat sprawiał mi sporo radości, co było widać na obrazie: był słoneczny i radosny. „Miniaturowe roże w bukieciku” maja do towarzystwa- i kontrastu – kwitnące właśnie hortensje bukietowe: smukłe i zielone, a wiec kontrast jest bardzo silny, co uwydatnia drobniutkie roże. I dzięki temu łatwiej je namalować, nie zlewają sie z innymi w jedną masę.
Namalowany dużo później bukiecik z samych miniaturowych róż był dużo trudniejszy. W bukiecie były tylko róże, a wazon – fantazyjny stary mlecznik – też nie należał do łatwych tematów. Mimo to malowałam go z radością, a obrazek okazał się bardzo udany.
Do tematu róż i hortensji w szkolnej kuli powróciłam kilka lat później. Zrobiłam zupełnie inne, cieplejsze tło, przez co hortensje malowałam już zupełnie zielone, za to roże były technicznie dużo lepsze. Hortensje zresztą też. Ale ten pierwszy obraz ma chyba jednak lepsze tło 😉
Reasumując, szpachelkowe różę były świetnym doświadczeniem: początkowo malowało mi się je barze ciężko, jednak im więcej prac było „po drodze”(malowałam wtedy również inne bukiety) – tym lepiej mi wychodziły, i coraz lepiej rozumiałam, co należy zrobić, by kwiatki były coraz lepsze a więc: przede wszystkim dużo, dużo malować:)))