Malując pierwsze kwiaty myślałam raczej o ich ujęciu w formie martwej natury.
Tak powstały bukiety mieszanych kwiatów – traktowałam je jako część kompozycji, obok owoców, dzbanków i innych tego typu akcesoriów. Z czasem zaczęłam na kwiaty zwracać coraz większą uwagę, aż w końcu stały się głównym tematem moich prac Na początku malowałam małe bukieciki narcyzów, żonkili, dalii i róż.
Eksperymentowałam też z najróżniejszymi kolorami tła dla nich. Początkowo było to tło bardzo ciemne: żółcie z brązami , wymieszane z błękitem pruskim, ultramaryną i zielenią oraz w różnych proporcjach z bielą dla wycieniowania.
Potem dla odmiany wpadłam w druga skrajność: tło naprawdę bardzo jasne, prawie białe: używałam tu żółcieni neapolitańskiech z domieszką na początku zieleni, a nieco później żółci. Z czasem tło zaczęło przybierać kolory nieba lub odcienie pomarańczy. Do dzisiaj eksperymentuje z różnymi jego kolorami i nasyceniem, myślę, że to ciągły proces ulegający zmianom. Jednego jestem pewna: ma podkreślać walory głównego tematu, a nie go przytłaczać. Więc jeśli tło zlewa się z tematem lub wydaje się płaskie, to trzeba dalej szukać właściwego ..
Gdy nie kwitły już irysy, przyglądałam się innym kwiatom: odkryłam ulotne piękno bzów, które postanowiłam namalować na kolorowym dla odmiany tle. Bzy namalowałam pędzlem, dodając im pojedynczego wiosennego motyla – myślę, że była to jedna z bardziej udanych prac.
Jesienią domalowałam do kompletu hortensje wykonane w tym samym formacie i kolorystyce. By bardziej dodać podobieństwa pracom, dodałam również latające wtedy motyle: rusałkę ceik i rusałkę pawik.