Ponieważ irysy, jak sama nazwa wskazuje, są kwiatami bogini tęczy – oznacza to, ze można znaleźć kwiat w kolorze, jaki tylko się zamarzy. To znacznie ułatwiało zarówno pracę, jaki i wybór tematu 😉
Początkowo malowałam irysy niebieskie i żółte, lecz z czasem chciałam wypróbowywać coraz to nowe barwy i ich połączenia.
Natomiast zupełnie innym tematem okazał się kolor tła dla każdego takiego irysa czy innego kwiatka. Początkowo zakładałam , że będzie to jasne, kremowe lub kremoworóżowe tło. Ale już po namalowaniu w ten sposób całość wyglądała jakoś tak mało przestrzenni – tło praktycznie robiło się zbyt dominujące. Potem próbowałam naturalnych kolorów nieba czy innych błękitów, ale okazało się to niekoniecznie dobre dla portretu, bo o cos takiego mi właśnie chodziło. Doszłam do wniosku, że z udziałem nieba lepiej będzie namalować irysowy czy inny kwiatowy pejzaż niż portret.
Przeszłam więc od tła kremowobiałego, przez lekko cytrynowe nawet; jednak zbyt mocno konkurowało ono z irysami, odwracając od nich uwagę. Następnie spróbowałam z niebieskimi, jednak ciągle tło było moim zdaniem zbyt dominujące. Choć obecnie myślę, ze malowałam je zbyt mocno nasycone, wystarczyłoby zrobić je jaśniejsze i delikatniejsze… Faktem jednak jest, że nie bardzo to wtedy potrafiłam Bazowałam ciągle na błękicie pruskim i ultramarynie, a to naprawdę mocne kolory: dodawałam do nich tylko trochę bieli i rozjaśniałam, a powinno być na odwrót 🙂
Później przerzuciłam się na tła w tonacjach zielonych i również nie byłam z nich
do końca zadowolona, choć były bardzo ładne, może tylko znów trochę za intensywne.
W końcu zorientowałam się, że chodzi właśnie o mniejszą intensywność tła i
zaczęłam malować delikatne, kremowozłociste tło z użyciem ochry lub mieszanek żółci z bielą i odrobiną czerwieni lakowej. Trzeba było uważać, by tło nie było zbyt czerwonawe, gdyż żółcień kadmowa i wspomniana czerwień miały tendencje do ciemnienia. Zaczęłam też używać żółcieni neapolitańskich, które dawały piękne efekty, znacznie łagodząc całość.
Jednak chociaż byłam bardzo zadowolona z uzyskiwanych efektów, to ciągle poszukiwałam nowych kolorów dla wydobycia barw portretowanych kwiatów, gdyż wspomniane żółcienie znowu zlewały się z pomarańczowymi i żółtymi irysami, a czerwone jako całość zaczynały być ponownie zbyt intensywne.
Doszłam nawet do bardzo ciemnego tła dla irysów; brązu z domieszką zieleni i
kolorów malowanych irysów, jednak chyba jako całość są nieco zbyt ciemne. Ale wyglądają super i już nic nie będę w nich poprawiać.
Te doświadczenia przydały mi się później w przy nad różnymi bukietami, ale o tym opowiem innym razem…