By wyraźnie uzmysłowić sobie różnice w malowaniu farbami na płycie a na płótnie, jako temat wybrałam martwe natury. To dość skomplikowane prace, wymagające wielu szczegółów. Ale już wiedziałam, jak się do nich zabrać i nie bałam się tematu. Po prostu zamiast płyty miałam płótno. Przyjrzałam się tak lekko namalowanej kiedyś „Martwej naturze z gruszkami”:
Ale wcale nie było tak łatwo, jak przypuszczałam. Problemem okazało się tło, wymagające podmalówki i którego pierwsza warstwa farby wcale nie pokrywała tak szczelnie jak na płycie. Musiały to być raczej 2 warstwy – rodzaj mocno rozrzedzonej terpentyną podmalówki, a potem dopiero właściwy kolor. A wykończenie – to już była raczej trzecia warstwa.
Zabrałam się więc do malowania, jako temat ponownie wybierając „Martwą naturę z gruszkami”. Szło mi całkiem nieźle, jednak tylko do momentu, gdy potknęłam się na… draperiach. Za nic nie chciały wyjść tak samo jak na płycie, bo farba inaczej się rozcierała. A w dodatku nieco zmieniłam kolorystykę, chcąc, by obraz był nieco jaśniejszy.
I znowu poległam na mieszaniu kolorów… Gdy jako tako skończyłam pracę, zdałam sobie sprawę, że muszę się podszkolić z mieszania farb właśnie, gdyż nie wychodziła mi perspektywa w martwej naturze. Okazało się, że coś takiego istnieje nie tylko w pejzażach…. Muszę przyznać, że dość długo trwało mi zagłębianie tego zagadnienia, jednak pocieszała mnie myśl, że i bardzo znani malarze zmagali i wciąż się zmagają się z tym samym problemem….
Podsumowując: mimo, że były jednymi z pierwszych prac namalowanych po bardzo długiej przerwie w malowaniu farbami olejnymi, martwe natury były jednymi z moich najlepszych prac. Namalowałam bardzo podobną wersję martwej natury z gruszkami najpierw na płycie, a później na płótnie. I choć praca na płycie była malowana kompletnie bez przygotowania – właściwie z rozbiegu; a w dodatku na innej (cudzej) pracy – wyszła idealnie. Mogłabym się przyczepić chyba tylko do zbyt ciemnej kolorystyki i zbyt ostrych cieni w fałdach draperii…. Ale i tak byłam z niej bardzo zadowolona, a tą na płótnie zamierzam jednak kiedyś poprawić 🙂