Na płycie namalowałam jeszcze parę obrazów z kwiatami w głównej roli. Z bardzo jasnym tłem namalowałam jeszcze „Słoneczniki” i Różowe dalie”.
„Słoneczniki” powstały podczas wakacyjnego wyjazdu w Bieszczady. W pobliżu było całe ich pole
– i właśnie to wspomnienie chciałam zabrać ze sobą do domu. Takie słoneczniki już od dawna chciałam namalować, właśnie w formie takiego „lasku”, widzianego z bliska; jednak nie wiedziałam, jak
ugryźć temat samych kwiatów. Namalowanie ich wydawało się banalnie proste, ale wcale nie okazało sie takie łatwe: na początku kwiaty wychodziły mi jakoś tak płasko, a niebo jeszcze gorzej. Samo pogłębienie barwy niebieskiej i rozjaśnianie chmurek nic nie dawało. Nie chcialam dodawać innych kolorów do chmur, bo miał to być pogodny dzień, a jako cieniowanie przychodziła mi na myśl tylko ultramaryna, czarny, ewentualnie siena palona i umbry, co sumie dałoby efekt raczej burzowy.. Niebo pozostało więc jasne i błękitne, użyłam tylko więcej błękitu pruskiego i żółci. Natomiast same kwiaty opracowywałam pracowicie płatek po płatku. Do ich namalowania użyłam żółcieni chromowej i kadmowej, cieniując je lekko zielenią chromową i odrobiną ugru żółtego i sieny palonej; zreszta sieny i ugru użyłam również do namalowania środków słoneczników. Liście natomiast namalowałam już mieszaniną zieleni chromowej i Rembrandta, cieniując je błękitami uzyskanymi przy mieszaniu kolorów nieba i sieną paloną. W końcu dodałam nieco bardziej zdecydowanych kolorów i poszło nieco lepiej.
Obraz, choć bardzo ładny, jest jednak nieco zbyt płaski. Teraz widzę, że choć zarówno kwiaty, jak i tło namalowalam bardzo starannie, to zabrakło bardziej zdecydowanego cieniowania.
Za to dużo bardziej plastyczne ujęcie udało mi się uzyskać w przypadku pięknie kwitnących właśnie dalii postawionych na oknie. Chciałam zachować jasne tło obrazu, jednak tym razem nie kremowe ani niebieskie – po namyśle wybrałam zielone. Do tego kolorytu dopasowałam resztę barw tła.
Zarówno tło, jak i parapet, na którym stoją dalie, namalowałam w różnych odcieniach zieleni, natomiast wazon utrzymany jest w błękitach sugerujących obecność wody; podobny efekt dało też lekkie rozmycie przebijających przez szkło liści i łodyg. Same dalie zresztą miały naprawdę piękną kolorystykę – były to dalie kaktusowe, bladoróżowe, prawie białe z ciemnoróżowymi końcówkami i delikatnie zielonocytrynowym środkiem.
Udało mi się to fajnie oddać na obrazie, jednak za nie mniej interesujące można uznać kolejne etapy powstawania tego obrazu – gdyby nie chęć oddania piękna dalii, to kto wie, czy nie powstałby obraz z kremowymi astrami 😉
„Różowe dalie” uważam za obraz bardzo udany, jest tu i światło, i cienie, a jednocześnie obraz jest dosyć kolorowy. Mógłby być bardziej plastyczny, podobnie jak „Słoneczniki”, ale to była raczej kwestia doświadczenia i praktyki, no i może odrobinę farb. Ale do tego doszłam duuużo poźniej…