Po doświadczeniach z martwą naturą postanowiłam zobaczyć, czy może łatwiej mi będzie dobrać kolory farb malując kwiaty. Właśnie kwitły dalie, w dodatku w takich pięknych, pomarańczowoczerwonych barwach… Dobrałam pasujący stylem wazon i zabrałam się do pracy. Pomarańczowo – czerwone dalie namalowałam jednym tchem gorzej szły mi takie duże o złotawym odcieniu(myślę, że za bardzo skupiłam się na podobieństwie, zamiast po prostu oddać kolor i rozetowy układ kwiatu). I niestety właśnie wazon sprawił mi najwięcej kłopotów – znów skupiłam sie na oddaniu podobieństwa i faktury materiału – a wcale nie byłoby to takie ważne. W efekcie wazon z glinianego wyszedł nieco metalowy;) – teraz wiem, że zbyt duże kontrasty oraz dodanie bieli i czerni dały taki właśnie efekt.
Również jak poprzednio z martwą naturą, miałam kłopoty z tłem – chcąc, by było nieco jaśniejsze, za brdzo je rozjaśniałam używając samej bieli… Ale cieniowanie wyszło bardzo ładnie, i obraz moim zdaniem całkiem się udał.
Potem namalowałam jaśniejszy w zamierzeniu obraz z kwiatami, wybrałam więc żółtocytrynowe i złotawożółte dalie, dołączajac do nich czerwono – żółte dla kontrastu. Tym razem dalie wydszły bez zarzutu, gliniany garnek z uchem też, ale dalej miałam kłopoty z tłem, a konkretnie z kolorem cienia. Wybrałam dodatek błękitu pruskiego, ale nie zmieszałam go przedtem z bielą, tylko dodoawalam do bieli zmieszanej z żółcienią neapolitańską i odrobiną ochry. Niestety ochra za bardzo ciemniała i ponownie musiałam te miejsca rozjaśniać.. Poza tym nie miałam pewności, gdzie położyć cienie górnych partiach tła…
Tego nauczyłam się dużo później, ale i mogę śmiało powiedzieć, że uczę sie do tej pory…