Ten witraż umieściłam w nastrojowym zielonym pokoju z kominkiem,gdyż różne odcienie zieleni i błękitu skontrastowane żółcią i pomarańczem na mlecznym tle szyby świetnie tu pasowały. A ptaki bardzo lubię, stąd temat witraża. Użyłam złotej konturówki, bo wtedy ten kolor uważałam za najlepszy i najelegantszy, teraz jednak nawet zamiast antycznego złota wolałabym użyć takiej imitującej ołów.
Kolor witraża jest sprawą ważną, ale jednak drugorzędną – kolory powinny oczywiście kontrastować ze sobą, ale jednocześnie pasować do wnętrza, w którym witraż ma się znajdować. Nie ma jednak sensu malować witraża w kolorach identycznych jak pokój-zlewa się on wtedy z otoczeniem, a przecież piękno witraża to głównie kontrasty. I wcale nie mam tu na myśli fioletowego witraża do żółtego pokoju:) Raczej to, że lepiej użyć wielu kolorów i trochę takich nawiązujących do pomieszczenia A i tak najważniejszym elementem decydującym o tym, czy witraż będzie pasował, to jego styl, dostosowany do stylu pokoju oczywiście.
Swoje witraże malowałam z użyciem konturówek-tzw reliefów złotych, srebrnych czy miedzianych i dalej uważam je za naprawdę ładne, ale, jak już wspomniałam,obecnie wolałabym te imitujące ołów. Natomiast pracy z użyciem taśmy ołowiowej nie próbowałam – zestresowała mnie opowieść znajomej, u której oglądałam kupione jakiś rok wcześniej meble do kuchni. Otóż z namalowanych na szybkach witrażyków odpadały właśnie elementy tej taśmy…
No cóż, swoje witraże namalowałam dobre 20 lat temu i mimo, że nie są wypalane (brak warunków) – trzymają się doskonale. Oczywiście myję je z użyciem DELIKATNYCH środków typu Moring Fresh czy Ludwik, po czym przecieram szmatką opłukaną w samej, czystej, letniej wodzie.. Farby witrażowe to przecież lakier, i szorować go NIE należy.