Po pierwszych próbach w miniformatach odważyłam się namalować coś większego, oczywiście w dalszym ciągu na płycie unilamowej. Kwiaty były tematem, któremu, jak uważałam, z całą pewnością dam radę. Malowałam kwiaty, których nazw wtedy nawet nie znałam. Kwiaty co prawda były prezentami dla rodziców, ale oczywiście dostawałam je jako tematy prac. Czasem zrywałam coś w ogródku mamy.
Malowałam znakomitymi farbami „Rubens”, otrzymanymi od przyjaciół z ówczesnej NRD. Teraz myślę, że byłoby mi ich naprawdę szkoda do próbnego malowania, ale nawet nie wiedziałam, czym dysponuję. Muszę tu dodać, że Rubensy znakomicie się trzymały mimo upływu czasu i niektórymi z nich malowałam nawet po ogromnej, bo prawie 10-letniej przerwie – a wcale nie straciły swoich właściwości. Nie wiem, czy o jakiś innych obecnie używanych farbach mogłabym to powiedzieć, no ale obecnie Rubensy znowu są poza moim zasięgiem (cenowym).
Poniżej parę wczesnych prac:
„Gałązki jabłoni w chińskim wazoniku” – same kwiaty wyszły mi bardzo dobrze, ale tło i wazonik są zbyt ciemne i kolory są za mało zróżnicowane;
„Gerbery i goździki” są z kolei bardzo kolorowe i całkiem fajne, jednak sporo czasu zajęło mi zrozumienie, jak należy namalować tło.
„Róże” wyszły mi już dobrze, lecz obraz pozostał niedokończony -nie mogłam poradzić sobie z kryształowym wazonem, ale sądzę , że i wielu bardziej doświadczonych malarzy połamało sobie na tym zęby. Ja dopiero teraz odważyłam się to zrobić kolejny raz, jestem właśnie w trakcie pracy: zobaczymy, jak będzie.